Cześć, kolejną ciekawą lekturą , która ostatnio wpadła mi w ręce jest powieść Jacka Piekary: ”Ja Inkwizytor: przeklęte krainy”. Zanim przejdę do omówienia książki przerwa na małą prywatę. Płyta z „Flinstonami”, o której nie dawno wspominałam już do mnie dotarła więc w następnym wpisie spodziewajcie się omówienia odcinków z płyty oraz moich wspomnień związanych z serialem „Flinstonowie”. Wracając do „Przeklętych krain” to było moje pierwsze spotkanie z cyklem inkwizytorskim, wbrew moim obawom całkiem udane. Najciekawszy jest bez wątpienia świat przestawiony , zarazem religijny i magiczny ,w którym fanatyzm religijny i przesądy zaciekle tropią i zwalczają wszelką magię. Mamy tu do czynienia z alternatywnym światem, w którym Jezus Chrystus zamiast umrzeć na krzyżu połamał go i krwawo zemścił się na swoich wrogach. Na skutek takiego rozwoju wydarzeń Inkwizytorzy są szanowani, budzą respekt i strach .Jednak w „Przeklętych krainach” Mordimer Maderddin (nasz inkwizytor) nie jest już szanowaną szychą, „młotem na czarownice” lub „biczem Bożym”, jak zwykł siebie nazywać. Przez kolegów po fachu zostaje zesłany na Ruś, zaliczaną do Przeklętych Krain. Zdany na łaskę i niełaskę kapryśnej księżnej Ludmiły musi na nowo odkryć siebie w kraju, gdzie czarownice są szanowane a inkwizytorzy są znienawidzeni! Zostaje przymusowo zeswatany z piękną czarownicą o imieniu Natasza, gdyż jej magia i jego zdolności parapsychiczne się uzupełniają. Czy w tym związku znajdzie miłość ? Jesteście ciekawi co jeszcze spotka inkwizytora? Przeczytajcie „Przeklęte krainy”, to niezła odskocznia od rzeczywistości. Arabela.